No więc zacznę od mojej historii. Nie będzie to nic długiego. Żyło mi się nie najgorzej. Matka pracowała jako sekretarka w jakimś biurze, a ojciec był weterynarzem. Starszy brat zaś wyjechał do Meksyku w poszukiwaniu pracy i czasami nas odwiedzał. Zawsze w szkole otaczało mnie grono przyjaciół. Nie byłam popularna, ale miałam swoją zamkniętą grupę. Jednak pewnego dnia gdy wracałam ze szkoły zauważyłam ogłoszenie. Jeśli dam radę przejść jakiś głupi labirynt to dostanę cholernie dużo kasy. Pomyślałam czemu nie. Spakowałam się w jakiś większy, ale wygodny plecak i ruszyłam. Wzięłam ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, do których należał piórnik, gruby zeszyt, kłębek sznurka, jedzenie, picie, mp3, nóż, mniejsze noże do rzucania i baterie do mp3. To chyb było wszystko. Dzień przed pożegnałam się z rodziną i przyjaciółmi, którzy z całego serca życzyli mi powodzenia.
W końcu nadszedł ten dzień. Ruszyłam w owe miejsce gdzie znajdował się labirynt. Niemalże wepchnęli mnie do środka i drzwi za mną się zamknęły. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Było całkiem spokojnie, ale ta cisza była podejrzana. Bacznie rozglądałam się na wszystkie strony. Bo w sumie to było głupie dawać tyle hajsu za przejście jakiegoś głupiego labiryntu. Coś musiało się za tym kryć. Gdy skręciłam w prawo zobaczyłam przed sobą dwa naładowane pistolety z zapasowymi magazynkami. To utwierdziło mnie w moich przemyśleniach. Był dołączony do nich liścik o treści "Weź je. Przydadzą ci się". Z początku trochę się zdziwiłam, no ale je wzięłam. Po pewnym czasie zza rogu wyłoniła się jakaś dziewczyna. Pewnie tak samo jak ja dała się nabrać. Pomyślałam że może będziemy trzymać się razem. Była jakaś wyjątkowo spokojna. Zbliżałam się do niej z coraz to większym niepokojem. Gdy byłam dwa metry od niej, gwałtownie uniosła głowę wydając z siebie przeraźliwy krzyk i pokazując swoje potworne uzębienie. To był jeden z potworów. W pierwszym odruchu zaczęłam uciekać, ale dziewczyna ruszyła za mną. Jednak po kilku minutach przypomniało mi się że mam broń. Przyspieszyłam i gdy byłam w dobrej odległości odwróciłam się unosząc pistolet. Potwór był coraz bliżej. Skupiłam się na celu i w odpowiednim momencie wycelowałam kulkę w jej łeb, który okazał się śmiertelny. Ciało po strzale trochę jeszcze drgało, ale w końcu zastygło bez ruchu. Odetchnęłam i ruszyłam dalej. Na każdym kroku sprawdzałam otoczenie. Nie wiadomo co tam jeszcze mogło się czaić. Nagle usłyszałam szelest. Momentalnie wycelowałam broń w stronę źródła dźwięku.
- Wyłaź- warknęłam nie będąc pewna czy to potwór czy kolejny naiwniak, ale wolałam nie ryzykować.
Dean?