poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Od Taigi cd. Artiego

Patrzyłam w niebo, gwiazdy to jedyną rzecz która mi została w sumie tylko one zawsze przy mnie były na nie mogłam liczyc one się nie zmieniały
- Wierzysz że jest wyjście? - zapytałam cicho
- Nie wiem, chyba możemy mieć jedynie nadzieję, jesteśmy już tutaj tyle czasu że zaczynam ją tracić - Wzrok skierowalam na niego przyglądając mu się uważnie
-Ją chce wierzyć, wyjść spotkać sie z babcia, poznać kogoś, mieć gromadke dzieci i dom z ogródkiem - zasmialam się cicho
- Tylko o tym marzysz?
- Nie chce bogactwa, chce spokojnego życia z kimś komu mogę zaufać - westchnelam zastanawiając się dlaczego ja mu to wszystko mówię - Dobranoc Arti

(Arti?)

sobota, 22 sierpnia 2015

Od Jennifer cd Artiego

- Raczej wolę tą pierwszą opcję- trochę mu przerwałam. 
Ruszyłam za chłopakiem. Było strasznie ciemno i podejrzanie cicho. Wolałam mieć się na baczności. Za każdym zakrętem uważnie sprawdzałam teren. Nie miałam zamiaru dbać się złapać byle jakiemu potworowi o nie. Sprawcę że to one będą się bać mnie a nie na odwrót. 

Artie? 

piątek, 21 sierpnia 2015

Od Artiego do Jennifer c.d

- Artie. - powiedziałem spokojnie i otrzepałem się z piachu. - Jesteś tu sama? - spytałem.
Dziewczyna skinęła głową, usłyszeliśmy czyjeś kroki które po chwili ucichły. Ponownie spojrzałem na Jennifer, nie ma sensu tu dłużej stać i czekać na atak.
- Idziesz ze mną czy wolisz...? - spytałem niepewnie.

Jennifer?

Od Jennifer cd Artiego

- Okej, tylko nie świeć mi już po oczach- powiedziałam krzywiąc się i zasłaniając oczy. 
- A tak jasne, wybacz- powiedział pośpiesznie i skierował światło gdzie indziej. 
- Ty też tutaj za kasą?- spytałam wstając. 
- Yhh można tak powiedzieć... - mruknął. 
- Okej nie wnikam- powiedziałam i pomogłam mu wstać- Jestem Jennifer- dodałam patrząc uważnie na chłopaka. 

Arti? 

Od Artiego do Jennifer

Była noc, jedyne światło dawała latarka i księżyc. Szedłem czujnie, co chwilę rozglądając się dookoła siebie. Nie chciałem żeby zabił mnie jakiś stwór który tak naprawdę nie ma prawa istnieć... to... nienormalne. Kto by pomyślał że pewnego dnia wsadzą mnie do tego przeklętego labiryntu i będę musiał walczyć o przeżycie dla głupiej kasy dla niego, dupek sam się bał wejść do labiryntu to wysłał nas... skurwiel. Przez moje zamyślenie wpadłem na coś lub kogoś, upadłem na podłogę a latarka zniknęła. Zacząłem macać pośpiesznie ziemie, aż w końcu ją znalazłem. Przyświeciłem na osobę na którą wpadłem, okazała się być dziewczyną. Wstałem i otrzepałem się z ziemi.- Wybacz, zamyśliłem się, nie chciałem na ciebie wpaść. - powiedziałem przepraszającym tonem i lekko uniosłem lewy kącik ust.

Jennifer?

czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Jennifer CD Dean'a

- Lepiej przygotować się na najgorsze...- powiedziałam kładąc dłonie na rękojeściach pistoletów.
Coś zbliżało się w naszą stronę. Usłyszeliśmy potężne kroki, a zza rogu powoli wyłaniał się wielki cień. Po chwili naprzeciw nam wyszło coś w stylu wielkiego robota. Ugh serio? Nawet nie mieliśmy jak uciec. Teraz było postanowione, nie zostawiam już sznurków. Złapałam chłopaka za nadgarstek i zaczęłam biec. Jednak to coś ruszyło za nami.Gdy byliśmy w bezpiecznej odległości puściłam go i wyjęłam pistolet. Szybko znalazłam słaby punkt potwora. Robot był coraz bliżej, jednak ponownie musiałam poczekać na odpowiedni moment.
- Na co czekasz?! Strzelaj!- chłopak zaczął na mnie wrzeszczeć.
- Jeszcze chwila...- powiedziałam spokojnie. 
Dean coraz bardziej mnie ponaglał. Kiedy robot był pięć metrów od nas wystrzeliłam mu w głowę. Od razu padł. 

Dean?

Od Dean'a C.D Jennifer

Może ten sznurek był dobrym pomysłem, a może i nie. Kto wie czy kiedykolwiek uda się nam stąd wyjść.
-Dean -przedstawiłem się. -Nie możemy tego tu tak zostawić.
-Czemu nie? To nam pomoże.
-Nie tylko nam. co jeśli te potwory będą nas śledzić. Nie zamierzam ułatwiać im tego zadania.
-Poradzimy sobie z nimi.
-Naboje wkrótce się skończą. Sztylety się stępią.
-Co więc proponujesz?
Nie miałem żadnego pomysłu. Dziewczyna prychnęła.
-Tak myślałam. Sznurki zostają.
-Jak chcesz-mruknąłem i zacząłem iść przed siebie.
Ostatnią dziewczyną, z którą rozmawiałem była mała Blair. Między nami było 10 lat różnicy lecz mimo to dobrze się dogadywaliśmy. Z niektórymi jednak osobami nie wiem o czym rozmawiać. "Hej Jenny w każdej chwili możemy umrzeć" to raczej nie najlepszy temat na konwersację. Nic o niej nie wiem. Dziewczyna zrównała swój krok z moim. Spojrzałem na nią lecz szybko odwróciłem swój wzrok. Ślepy zaułek. Zatrzymałem się. Ściana przed nami była pokryta czerwoną substancją o podobnej konsystencji do kisielu. Nie musiałem podchodzić bliżej by wiedzieć że to krew. Coś się czaiło i mogło zaatakować w każdym momencie.

Jennifer? (:

Od Jennifer CD Dean'a

- Ja no cóż... Chciałam zarobić trochę kasy dla rodziny, ale jak widzę nie będzie to takie proste. Podejrzewam że oprócz nas wielu innych dało się na to nabrać...- westchnęłam rozglądając się.
- Nie wątpię...- powiedział. 
Zdjęłam plecak po czym wyjęłam nóż i czerwony sznurek odcinając jego kawałek.
- Co robisz?- spytał chłopak.
- Zaznaczam gdzie już byliśmy- odparłam przywiązując sznurek do rośliny oplatającej mur.
Zrobiłam co chciałam i ponownie założyłam plecak. Zbliżyłam się do chłopaka.
- Dobrze będzie jeśli będziemy współpracować- powiedziałam ruszając przed siebie - Tak w ogóle jestem Jennifer- dodałam rozglądając się.

Dean?

Od Dean'a C.D Jennifer

Na początku uśmiechnąłem się lekko, a z moich ust wydobył się cichy śmiech.
-Schowaj broń panienko. To nie do mnie powinnaś celować.-Drugie zdanie wypowiedziałem z powagą. Nagle zza korytarza wybiegło stworzenie trzy razy większe od nas. -Schyl się!
Zamachnąłem się sztyletem, który wcześniej miałem w dłoni. Ostrze zagłębiło się w czaszce potwora. To jednak nie wystarczyło. Spojrzałem na dziewczynę.
-Co tak stoisz strzelaj!
Zrobiła to. Jeden strzał prosto w serce, drugi w głowę. Miała dobrego cela choć zbyt późno zareagowała. Monstrum upadło na ziemię. Podszedłem bliżej i wyjąłem swoje ostrze po czym wytarłem je o koszulkę. Dziewczyna stała i świdrowała mnie wzrokiem.
-Co jest?-spytałem.
Spojrzała na potwora.
-To tak zwany Corner. Jest tu takich pełno.
-Wcześniej zaatakował mnie potwór podobny do człowieka.
-Tamta dziewczyna? To była Morticia. Masz szczęście że cię nie ugryzła.
-Skąd tyle o nich wiesz? -spytała.
-Mój ojciec był jednym z naukowców -powiedziałem obojętnie. Nie miałem z nim dobrych kontaktów. Prawie nigdy nie rozmawialiśmy. Aż pewnego dnia wsadził mnie do tego cholernego labiryntu. -A ty co tu robisz?

Jennifer? 

Od Jennifer

No więc zacznę od mojej historii. Nie będzie to nic długiego. Żyło mi się nie najgorzej. Matka pracowała jako sekretarka w jakimś biurze, a ojciec był weterynarzem. Starszy brat zaś wyjechał do Meksyku w poszukiwaniu pracy i czasami nas odwiedzał. Zawsze w szkole otaczało mnie grono przyjaciół. Nie byłam popularna, ale miałam swoją zamkniętą grupę. Jednak pewnego dnia gdy wracałam ze szkoły zauważyłam ogłoszenie. Jeśli dam radę przejść jakiś głupi labirynt to dostanę cholernie dużo kasy. Pomyślałam czemu nie. Spakowałam się w jakiś większy, ale wygodny plecak i ruszyłam. Wzięłam ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, do których należał piórnik, gruby zeszyt, kłębek sznurka, jedzenie, picie, mp3, nóż, mniejsze noże do rzucania i baterie do mp3. To chyb było wszystko. Dzień przed pożegnałam się z rodziną i przyjaciółmi, którzy z całego serca życzyli mi powodzenia.
W końcu nadszedł ten dzień. Ruszyłam w owe miejsce gdzie znajdował się labirynt. Niemalże wepchnęli mnie do środka i drzwi za mną się zamknęły. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Było całkiem spokojnie, ale ta cisza była podejrzana. Bacznie rozglądałam się na wszystkie strony. Bo w sumie to było głupie dawać tyle hajsu za przejście jakiegoś głupiego labiryntu. Coś musiało się za tym kryć. Gdy skręciłam w prawo zobaczyłam przed sobą dwa naładowane pistolety z zapasowymi magazynkami. To utwierdziło mnie w moich przemyśleniach. Był dołączony do nich liścik o treści "Weź je. Przydadzą ci się". Z początku trochę się zdziwiłam, no ale je wzięłam. Po pewnym czasie zza rogu wyłoniła się jakaś dziewczyna. Pewnie tak samo jak ja dała się nabrać. Pomyślałam że może będziemy trzymać się razem. Była jakaś wyjątkowo spokojna. Zbliżałam się do niej z coraz to większym niepokojem. Gdy byłam dwa metry od niej, gwałtownie uniosła głowę wydając z siebie przeraźliwy krzyk i pokazując swoje potworne uzębienie. To był jeden z potworów. W pierwszym odruchu zaczęłam uciekać, ale dziewczyna ruszyła za mną. Jednak po kilku minutach przypomniało mi się że mam broń. Przyspieszyłam i gdy byłam w dobrej odległości odwróciłam się unosząc pistolet. Potwór był coraz bliżej. Skupiłam się na celu i w odpowiednim momencie wycelowałam kulkę w jej łeb, który okazał się śmiertelny. Ciało po strzale trochę jeszcze drgało, ale w końcu zastygło bez ruchu. Odetchnęłam i ruszyłam dalej. Na każdym kroku sprawdzałam otoczenie. Nie wiadomo co tam jeszcze mogło się czaić. Nagle usłyszałam szelest. Momentalnie wycelowałam broń w stronę źródła dźwięku. 
- Wyłaź- warknęłam nie będąc pewna czy to potwór czy kolejny naiwniak, ale wolałam nie ryzykować. 

Dean? 

Od Artiego do Taigi c.d

Odwzajemniłem gest, zeskoczyliśmy z murków i ruszyliśmy w poszukiwaniu puszek a zamiast nich, rysowaliśmy "X" Szliśmy przed siebie, co jakiś czas skręcając na różne strony. Na noc, wchodziliśmy na murki aby nas żadne stwory nie zabiły. Leżałem i wpatrywałem się w niebo.
- Arti... - zaczęła nagle.
- Tak? - spytałem.

Taiga?

Od Taigi Cd. Artiego

Spojrzalam na niego zaskoczona, myślałam że to nie jest żadna tajemnica, skoro mamy sobie pomagać to chyba powinniśmy wiedzieć co i jak
- No okej jak chcesz - wzruszylam ramionami - z tego wynika że musielibyśmy iść gdzieś w te okolice może coś się znajdzie - Zaczęłam się rozglądać - Trzeba coś wymyślić - Mruknelam
- Co? - Zapytał
- Jakoś oznaczać te miejsca, puszki mogą się przewrócić, ktoś może ją kopnąć, zabrać - Wytlumaczylam - Skoro już wiem że nie jestem sama to może być nas więcej
- W sumie to racja - Wymruczal i wyciągnął ze swojego plecaka coś na wzór kredy - Kiedyś to znalazłem, powinno rysować
- No to ten problem mamy z głowy - Usmiechnelam się

Arti?

środa, 19 sierpnia 2015

Od Artiego do Taigi

Skinąłem głową i uważnie przyjrzałem się mapce, położyłem ją i wyciągnąłem z kieszeni trochę pogniecioną kartkę. Rozprostowałem ją i przyłożyłem do jednego z miejsc mapki dziewczyny. Lukas też na niej rysował swoje mapy...
- Co to za "X"? - spytała wskazując palcem dane miejsce.
- A czy to ważne? - mruknąłem chcąc uniknąć każdego tematu związanego z Lukiem, jego śmiercią.

Taiga?

Od Taigi Cd. Artiego

Spojrzałam w paczkę i zaczęłam się śmiać
- Co Cię tak bawi? - Zapytał jedynie
- Wiesz, myślałam, że jak zrzucili to obok takiego stwora, to będzie tam coś znacznie lepszego. Są dwie konserwy, woda i koc - Wyjęłam wszystko, siadając na murze. Ze swojej torby wyjęłam szkicownik i zaczęłam zaznaczać skąd przyszliśmy
- Mapa? - Zbliżył się lekko do mnie
- Staram się ogarnąć gdzie co jest, żeby nie chodzić w kółko, ale sama nie wiem czy czegoś nie pomyliłam, wszystko wydaje się tutaj takie same - Przyznałam
- Mogę? - Wskazał na kartkę, a ja mu ją oddałam
- Jasne, to przecież żadna tajemnica - Wzruszyłam ramionami oddając mu cały notatnik - Tylko nie zaglądał dalej, tam są już moje prywatne rzeczy

Arti?

wtorek, 18 sierpnia 2015

Od Artiego do Taigi c.d

Lukas też zawsze zostawiał puszki po jedzeniu bądź butelki w miejscach gdzie byliśmy... z transu wyrwała mnie dziewczyna.
- Tak, idźmy tam. - wydukałem wyrwany z kontekstu.
Tak jak powiedzieliśmy, ruszyliśmy w przeciwnym kierunku, kilka metrów przed nami ujrzeliśmy dość dużą paczkę. Coś mi tu nie pasowało, czemu nikt się na nią nie skusił? Dziewczyna już chciała po nią iść, chwyciłem ją za ramię tym samym powstrzymując.
- Co ty robisz? - spytała zdziwiona.
Nie odpowiedziałem, wskazałem palcem na podchodzącego do paczki Varen'a. Ewidentnie jej pilnował, dlatego nikt jej nie wziął.
- Ja odwrócę jego uwagę, ty zabierasz paczkę. Spotykamy się na ściance, przy tej puszce z "X". - powiedziałem cicho.
- A co jeśli się nie zgodzę. - przechyliła lekko głowę na lewo a na jej twarzy wymalował się uśmiech.
Wzruszyłem ramionami, odwzajemniłem gest i ruszyłem biegiem w stronę stwora.
- Ej ty! Varen! - krzyknąłem, ten spojrzał na mnie zdziwiony. - No co? Boisz się mnie? - zaśmiałem się i zacząłem cofać, tak jak chciałem, ten podążył za mną. - No co się tak patrzysz? Nie chcesz mnie zabić? - spytałem, a ten cały czas patrzał na mnie ze stoickim spokojem. - Ciekawi mnie czym jesteś, ale wyglądasz jak robot z epoki kamienia... - zacząłem, ten zmarszczył brwi i wydał z siebie przerażający krzyk który wywołał na moim ciele dreszcze. - Ojej... chyba cię obraziłem... - zacząłem uciekać, ten biegiem ruszył za mną.
Popadł w furię, z jego rogów wydostały się węże które prawdopodobnie były nieskończonej długości. Jeden oplątał się mi wokół nogi przez co upadłem, zaczął ciągnąć mnie po ziemi w swoją stronę. Na szczęście udało mi się uwolnić i biegiem rzuciłem się w stronę umówionego miejsca. W pierwszej chwili myślałem że się zgubiłem, lecz zobaczyłem Taigę siedzącą na murku, wskoczyłem na niego, podciągnąłem do góry i byłem na miejscu. Stwór spojrzał na mnie, wypuścił parę z ust i odszedł.
- Co tam mamy? - spytałem starając się ustabilizować oddech.

Taiga?

Od Taigi Cd. Artiego

- Skoro zginiemy to dlaczego nas karmią? - Zapytałam patrząc na niego - gdybym miała zginąć stało by się to pierwszego dnia, ale znalazłam miecze z karteczką "broń się" Tutaj chodzi o coś więcej niż jedynie o naszą psychikę - Przeciągnęłam się jedynie
- Co Ty możesz wiedzieć - Mruknął
- Więcej niż Ci się wydaje - Uśmiechnęłam się lekko - Byłam już tam - Pokazałam na korytarz w który chciał skręcić chłopak
- Skąd ta pewność? - Podniósł jedną brew
- Pod ścianą stoi puszka z "X" czyli musiałam tam kiedyś jeść, czyli musimy iść tam - Wskazałam w przeciwną stronę

Arti?

Od Artiego do Taigi c.d

- Serio wierzysz że jest wyjście? Nie ma go! Nie ma żadnego klucza! Wsadzili nas tu żeby sprawdzić naszą psychikę, prędzej czy później tu zginiemy. - lekko zmarszczyłem brwi.
- Jasne. - wywróciła oczami.
Machnąłem rękę i ruszyłem dalej.

Taiga?

Od Taigi Cd. Artiego

- No i po co wstajesz tak wcześnie? - Ziewnęłam również zeskakując z murku. Po drodze starałam się doprowadzić swoje włosy do ładu, gdyby w pewnym momencie ten cały Arti nie pociągnął mnie, to walnęłabym w ścianę
- Ty nie patrzysz pod nogi? - Zapytał idąc dalej, wyrównałam z nim kroku i zrobiłam nadętą minę idąc jego krokiem
- Ty nie patrzysz pod nogi? - Udałam jego głos
- Przestań - Jego głos był już zrezygnowany
- Przestań
- Jesteś straszna
- Jesteś straszna - Powtarzanie po nim zaczynało się robić zabawne
- Czy Ty nie umiesz wziąć nic na poważnie?! - Podniósł lekko głos patrząc na mnie złowrogo. Przechyliłam jedynie głową na prawą stronę
- A po co mam brać to na poważnie? - Zapytałam jedynie - Od dwóch tygodni włóczę się tutaj bez celu, nie widzisz, że to wszystko to zwykła gra? Gdyby było inaczej nie przysyłali by nam tych paczek, jeszcze nie wiem o co chodzi, ale wyjście pewnie się pokaże jak ją przejdziemy, jak znajdziemy klucz. Może i jestem w Twoich oczach dziwna, ale śmiech to jedyne co mi pozostało - Uśmiechnęłam się niewinnie i ruszyłam przed siebie

Arti?

Od Artiego do Taigi c.d

Spojrzałem na nią niezrozumiale po czym cicho westchnąłem i również się położyłem, głowę opierając na plecaku. Ręce położyłem na brzuchu i wpatrywałem się w gwieździste niebo nad nami. Całe szczęście że ścianki na których leżeliśmy były szerokie, było można obrócić się na lewy czy prawy bok bez ryzyka spadnięcia na dół. [...] Obudziłem się przed dziewczyną, przetarłem oczy i powoli usiadłem, przeczesałem włosy, ogarniając je z nocnego nieładu. Szturchnąłem dziewczynę lekko, otworzyła oczy, usiadła i spojrzała na mnie zaspana.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę dalej. - powiedziałem, zarzuciłem plecak na ramię i zeskoczyłem ze ścianki i spojrzałem na dziewczynę.

Taiga?

Od Taigi Cd. Artiego

Usiadłam na krawędzi patrząc na okolice, wszędzie widziałam jedynie pozakręcane mury, tak jak codziennie, nudził mnie już ten widok, przypomniało mi się o chłopaku, który przed chwilą mi się przedstawiał
- Taiga - Podałam mu rękę, a ten ją uścisnął - Dlaczego tutaj jesteś? - Zapytałam, ciągle obserwując okolice, jednak czułam na sobie jego wzrok
- Nie bardzo rozumiem - Mruknął
- Niektórzy są zabawy, inni dla pieniędzy, nie ukrywam, że ja jestem tutaj z tego drugiego powodu, nie, nie jestem zachłanna - Dodałam widząc jego wzrok - Mieszkam z chorą babcią, myślałam, że w ten sposób szybko na nas zarobię, a że w garnku będzie coś więcej niż kapusta z balkonu - Wyjaśniłam
- Ja... Nie mówię o tym - Powiedział jedynie odwracając wzrok
- Okej, nie naciskam - Uśmiechnęłam się i położyłam - Jeśli coś usłyszysz od razu mnie budź, a spróbujesz chociaż mnie tknąć, albo spróbować zobaczyć coś czego widzieć nie powinieneś, a obiecuje Ci, że te potwory Cię zjedzą - Uśmiechnęłam się do niego kładąc - Dobranoc - Dodałam tylko

Arti?

Od Artiego do Taigi c.d

Westchnąłem, w sumie w grupie podobno łatwiej... od kont zginął Lukas...
- Nie wiem... - wzruszyłem lekko ramionami i właśnie wtedy, usłyszeliśmy ryk, krzyk...? - Lepiej przeczekać noc. - stwierdziłem i po chwili wspiąłem się na ściankę, wyciągnąłem w stronę dziewczyny rękę, gdy ją chwyciła "wciągnąłem" ją na górę. - Artie jestem. - przedstawiłem się.

Taiga?

Od Taigi Cd. Artiego

Wow ktoś żywy, chyba pierwszy raz od dłuższego czasu widzę kogoś żywego. Dziwnie było jak przeszedł obok mnie, miałam wrażenie że i jego zaraz znajdę martwego.
- Co tak przechodzisz i nawet "cześć" nie powiesz, przecież ja Ci nic nie zrobiłam - Zatrzymałam go doganiając z uśmiechem
- My się nawet nie znamy - Zauważył
- No i? - Mruknęłam robiąc dzióbek - To nie znaczy, że możesz tak bez rozmowy odchodzić, wiesz jak ja długo nie gadałam z nikim żywym, tylko jednego spotkałam i co, nie ma go - Skrzyżowałam ręce na piersi
- Udało mu się wyjść? - Podniósł jedną brew patrząc na mnie zaciekawiony
- Chodziło mi o to, że jak ode mnie odszedł to coś go zaatakowało i zjadło - Wyjaśniłam - Więc dziwnie mi Ciebie puszczać, mam wrażenie, że za chwilę znajdę Cię martwego, więc gdzie idziemy? - Chwyciłam torbę, jakbym szła na wielką wyprawę

Arti?

Od Artiego do Taigi c.d

Szedłem przed siebie co jakiś czas skręcając w jakieś uliczki. Było ciemno, lekkie światło dawała latarka którą trzymałem w ręku, a w drugiej miałem nóż by móc nim rzucić w razie niebezpieczeństwa. Dobrze że zabrałem latarkę, o ile się orientuję byłem jedynym który ją posiadał. Nagle przede mną znalazła się dziewczyna o blond włosach. Stanąłem i lekko zmrużyłem oczy, ta opuściła rękę z bronią i nie spuszczała ze mnie wzroku. Otworzyłem lekko usta aby coś powiedzieć, lecz chyba jest to bezsensu, powoli ruszyłem dalej.

Tai?

Od Taigi

Więc może zacznę od tego, że nigdy nie należałam do normalnych dziewczyn. Zawsze bez makijażu, deska, muzyka, imprezy to były moje żywioły, nie mówiąc już o broni, różnego rodzaju akcjach ze znajomymi i treningami z karate. Widząc ogłoszenie w gazecie, że za przejście jakiegoś labiryntu, jestem ustawiona do końca życia, stałam jako pierwsza w kolejce, w końcu kto by z takiego czegoś nie skorzystał. Nie było mi źle, ale bez rodziców z schorowaną babcią, ciężko było powiązać koniec z końcem, gdybym wtedy wiedziała w co się pakuje. Pozwolili nam zabrać jedynie plecak, no więc i taki miałam. Czarny z naklejkami, przypinkami, porysowany. W środku trochę jedzenia wody, mp3, słuchawki, jakiś notes i długopis żeby w razie czego zrobić sobie mapkę. Możecie się śmiać, ale przez pierwsze trzy dni rysowałam taką oto mapkę, po czym zaczęłam się w niej gubić. Myślałam, że ktoś w końcu po mnie przyjdzie, przyleci cokolwiek. Szłam pomiędzy murami tanecznym krokiem wywijając włosami, kiedy na ziemi dostrzegłam dwie katany, a obok nich małą karteczkę " broń się" Pierwsza myśl? "No dobre sobie" Chciałam już je wyrzucić jednak coś mnie powstrzymało, do dzisiaj jestem wdzięczna temu przeczuciu, chyba tylko dzięki temu jeszcze żyje. Za następnym zakrętem zauważyłam... Coś... Nie było to ani stworzenie, ani człowiek, nawet nie wiem czy to coś żyło. Jednak gdy tylko mnie zauważyło, ruszyło w moją stronę. Plecak wylądował obok ściany, a ja przybrałam pozycję bojową, no albo zginę albo przetrwam, sytuacja wydawała się dosyć jasna i klarowna. Śpiewając pod nosem piosenkę cięłam to coś, strach odłożyłam na bok. Kopnęłam to truchło i wtedy do mnie dotarło, że nikt już po mnie się nie zjawi. Jednak skoro na środku drogi znalazłam miecze i karteczę, a za rogiem tego stwora, to oznacza, że muszą nas widzieć, czyż nie?
- Wyjdę z tond, kasę możecie już przelewać na moje konto! - Krzyknęłam z uśmiechem podnosząc jedną katanę w górę. - Odbija Ci Tai, odbija - Powiedziałam sama do siebie. Mój plecak ponownie znalazł się na plecach, przeskoczyłam trupa i ponownie tanecznym krokiem ruszyłam na przód, miałam plan. Iść cały czas prosto. Przecież gdzieś powinnam dzięki temu trafić. Po kolejnych dniach dowiedziałam się, że zrzucają paczki, nie raz znalazłam jedynie chustkę czy też puste opakowanie, pamiętam, że nie jedno takie rozwaliłam, ale i niejedno znalazłam. Broń, jedzenie, woda, ubrania, a nawet leki tutaj wszystko było potrzebne więc brałam wszystko jak leci, nawet nie patrzyłam czy jest mi to aktualnie potrzebne czy nie. Tylko raz spotkałam kogoś żywego... Zginął po kilku godzinach... Cóż dobrze, że się do niego nie przywiązałam, stwierdził, że sam sobie poradzi, nie zatrzymywałam go. Po kilku godzinach znalazłam go...a  raczej jego pozostałości i stwora który go zjadał. Niezbyt miły widok, ale miał w torbie kilka ładnych rzeczy więc musiałam się tak jakoś dostać. Usiadłam pod jednym murem i otworzyłam konserwę, zaczęłam jeść zatykając przy tym nos. Było ohydne, ale wartościowe, człowiek miał po tym tyle energii, że szkoda gadać. W takich właśnie chwilach tęskniłam za swoją małą kuchnią w której zazwyczaj na gazówce stał garnek z zupą z kapusty, jadłam to prawie codziennie z obrzydzeniem, a mimo wszystko chciałabym znowu poczuć ten smak w ustach. Kończyłam właśnie swój posiłek kiedy usłyszałam czyjeś kroki. Jak zawsze ustawiłam puszkę pod ścianą w razie gdybym tu przyszła po raz kolejny, będę wiedzieć po sobie ślad. Wyciągnęłam katany i oblizałam kącik ust, gotowa na wizytę kolejnego stwora

(Ktoś chętny? ^^ )